GUZY, GUZKI I NAROŚLE
Opiekunowie zwierząt często zgłaszają się do lekarza weterynarii z powodu pojawienia się u ich pupila różnego rodzaju guzków, brodawek czy uwypukleń. Tego typu znaleziska powinny zawsze być zbadane i odpowiednio zaopatrzone w zależności od wyniku badań. W poniższym tekście
prześledzimy tok tych działań oraz wyjaśnimy ich znaczenie.
Każdy "nowy element ciała" zwierzęcia, może być potencjalnie oznaką choroby. Szczególnie u gryzoni, które mają niezwykle szybki metabolizm, wszelkie rozrosty pojawiają się i powiększają błyskawicznie, nierzadko potrafią osiągnąć rozmiar nawet połowy ciała pacjenta! W związku z tym, należy reagować natychmiast i zgłosić się do lekarza przyjmującego zwierzęta egzotyczne najlepiej jeszcze tego samego dnia. Zwłoka w podjęciu działania może sprawić, że choroba rozwinie się w stopniu, który uniemożliwi jakiekolwiek leczenie i jedynym wyjściem pozostanie eutanazja.
Podstawowe badanie obejmuje oglądanie oraz omacywanie zmiany, które to działania dostarczają wbrew pozorom wiele informacji i ukierunkowują dalsze postępowanie. Znaczenie ma kształt guzka, wielkość, konsystencja, lokalizacja, przesuwalność względem innych tkanek, wygląd powierzchni, ciepłota oraz bolesność przy dotykaniu. Z tych względów zwierzę musi zostać przyprowadzone do gabinetu, gdyż najlepszej nawet jakości zdjęcia czy filmy, nie dają pełnych informacji. W zależności od powyższych, lekarz decyduje o badaniach dodatkowych.
Jednym z najczęściej wykonywanych badań jest nakłucie z pobraniem materiału do badania. Czasem już samo nakłucie wystarczy do postawienia rozpoznania - dzieje się tak w przypadku wypłynięcia ze zmiany białawej gęstej zawartości w przypadku ropnia czy szaro-brązowej grudkowatej i tłustej, charakterystycznej dla kaszaka. Jeśli w igle pojawi się krew, przezroczysty płyn lub nic - wtedy szczególnie wskazane jest pobranie materiału do badania mikroskopowego poprzez biopsję.
Biopsja to nakłucie igłą i wydmuchnięcie pod ciśnieniem zawartości na szkiełko diagnostyczne. Rodzaj biopsji (cienko bądź gruboigłowa, aspiracyjna lub nie) dobiera lekarz w zależności od konsystencji zmiany, co ma na celu zoptymalizowanie jakości pobranych komórek. Szkiełka są następnie oglądane pod mikroskopem przez lekarza lub diagnostę laboratoryjnego, który ocenia komórki i inne elementy pobrane ze zmiany. Badanie to ma niestety pewne ograniczenia, rzutujące na celność rozpoznania. Kłując igłą nie mamy możliwości odgadnięcia, w którym miejscu znajdują się najbardziej istotne diagnostycznie komórki - np. w przypadku guza, w całej jego masie znajdują się komórki nowotworowe, ale także naczynia krwionośne, tkanka tłuszczowa czy obszary zapalne. Jeśli więc nie uda się "ślepym trafem" złapać odpowiednich komórek, postawienie rozpoznania może być niemożliwe lub mylne. Do lekarza prowadzącego należy więc decyzja, w jaki sposób wykorzysta wynik badania.
W przypadku zmian położonych głęboko lub w pobliżu delikatnych struktur jak naczynia krwionośne czy narządy, nakłucie i pobranie biopsji powinno odbywać się pod kontrolą głowicy USG, która pozwala podejrzeć tor, po którym porusza się wewnątrz ciała wbijana igła.
Skoro już mowa o USG, jest to kolejne badanie, które dostarcza wielu informacji na temat zmian rozrostowych. Ultrasonografia, czyli obrazowanie ultradźwiękami (coś, jak echolokacja u delfinów i nietoperzy), pozwala rozróżnić tkanki i struktury o różnej echogeniczności, czyli gęstości wpływającej na sposób odbijania fal dźwiękowych. USG pozwala zobaczyć, jak głęboko sięga zmiana, jak wygląda jej wnętrze, unaczynienie i czy obejmuje istotne struktury, których nie można uszkodzić przy leczeniu chirurgicznym.
Ostatnim z nieinwazyjnych badań jest badanie RTG, czyli prześwietlenie rentgenowskie, a więc metoda obrazowania z wykorzystaniem promieniowania jonizującego. Razem z badaniem USG są wzajemnie uzupełniającymi się sposobami na "zajrzenie w głąb pacjenta" i często dla uzyskania pełnego obrazu potrzebne są oba te badania. W pewnym sensie rodzajem RTG jest tomografia, czyli prześwietlenie w trójwymiarze, pozwalająca widzieć poszczególne struktury bez nakładania się na siebie, jak to ma miejsce w przypadku dwuwymiarowego zdjęcia RTG.
Z uwagi na skupienie się w niniejszym tekście na zmianach możliwych do zaobserwowania przez Opiekuna, pominięto metody diagnostyczne wykorzystywane głównie przy zmianach zlokalizowanych wewnątrz ciała, czyli np. rezonans magnetyczny, endoskopię czy laparotomię i torakotomię zwiadowczą.
Wymieniliśmy powyżej nieinwazyjne badania, czym więc są inwazyjne metody? Obejmują one działania chirurgiczne - pobranie wycinka do badania histopatologicznego lub wycięcie całej zmiany w celu przesłania jej do tego samego badania.
Badanie histopatologiczne polega na oglądaniu utrwalonych i wybarwionych wycinków tkanek, pokrojonych na cieniutkie plasterki. Pozwala to na uchwycenie większej ilości komórek niż w przypadku biopsji oraz na obejrzenie ich ułożenia "w stanie naturalnym". Obecnie jest to badanie o najwyższej dostępnej skuteczności. Bez wykonania badania histopatologicznego nigdy nie można mówić o pewności co do charakteru zmiany. Guzek wyglądający gołym okiem jak tłuszczak (lagodny) może okazać się tłuszczakomięsakiem (złośliwy), a włókniak (łagodny) może się okazać włókniakomięsakiem (złośliwy). Również wynik badania histopatologicznego orzekający o niezłośliwości zmiany, nie powinien stanowić powodu dla zaniechania wycięcia guza. Należy pamiętać, że nowotwory niezłośliwe dalej są nowotworami, a więc niekontrolowanymi nieprawidłowymi rozrostami komórek i z czasem komórki te mogą ulec przemianie do nowotworu złośliwego.
Jako jedną z metod diagnostycznych wymieniliśmy wycięcie całej zmiany, co jest często jednoznaczne z wyleczeniem. O powodzeniu operacji w tym wypadku decyduje etap rozwoju choroby (obecność przerzutów lub ich brak) i badanie histopatologiczne. Jeśli wycięta zmiana okaże się nowotworem, konieczna jest ocena tzw. marginesów cięcia, czyli sprawdzenie pod mikroskopem czy na brzegach wyciętej tkanki znajdują się komórki nowotworowe. Jeśli tak jest, należy ponownie operować pacjenta lub podjąć leczenie onkologiczne, by zabić pozostałości nowotworu. W przypadku guzów zlokalizowanych w pobliżu ważnych struktur organizmu lub naciekających, czyli wrastających w nie, wycięcie całego guza może być niemożliwe i szczególnie w tych wypadkach sięga się po leczenie onkologiczne. W przypadku malutkich zwierząt standardowe zasady dla zachowania kilku centymetrów marginesu nie mają oczywiście zastosowania ze względu na rozmiar pacjenta.
Zaznaczamy, że nie należy doszukiwać się winy chirurga, jeśli marginesy cięcia okażą się "skażone" komórkami chorobowymi - lekarz weterynarii nie ma możliwości sprawdzić w trakcie operacji, w którym miejscu trzeba poprowadzić cięcie. Upewnienie się wymagałoby wykonania badania histopatologicznego błyskawicznie, na miejscu, jeszcze w trakcie operacji, co jest póki co nierealne w świecie weterynaryjnym. Chirurg podejmuje więc w trakcie operacji decyzje mające na celu pogodzenie oszczędzenia zdrowych tkanek i usunięcie chorych.
Oczywiście, nie każdy guzek czy wybrzuszenie musi od razu być nowotworem, aczkolwiek leczenie chirurgiczne jest wskazane nie tylko przy nowotworach. Ropnie często wymagają wycięcia lub otwarcia, a kaszaki pomimo swojego niegroźnego charakteru, są nowotworami (łagodnymi) i mają tendencję do nawrotów jeśli nie zostaną wycięte. Zmiany łagodne mogą rosnąć do rozmiarów, które utrudniają zwierzęciu funkcjonowanie, a po osiągnięciu pewnej wielkości mogą się okazać niemożliwe do usunięcia ze względu na zbyt dużą utratę krwi. Leczenie chirurgiczne ponadto w części przypadków jest szybsze, skuteczniejsze, tańsze i mniej obciążające dla organizmu w porównaniu z podawaniem leków.
Kwestią często podnoszoną przez Opiekunów przy temacie operacji jest obawa, że pacjent nie przeżyje znieczulenia. Medycyna weterynaryjna w ostatnich latach wykonała ogromny skok technologiczny i znieczulenie małych ssaków przestało być wyzwaniem dla lekarzy doświadczonych w pracy z nimi. Omawialiśmy już tę kwestię w artkule, do którego przeczytania gorąco zachęcamy: www.gryzinfo.com/narkoza-wziewna
Ostatnia część artykułu zahacza o filozofię i moralność, postaramy się więc przedstawić w niej możliwie obiektywnie medyczny punkt widzenia. Operować czy nie operować - to pytanie pada bardzo często w kontekście guzów i zmian rozrostowych. Odpowiedż nie jest prosta i w każdym przypadku będzie zależała od innych czynników. Pod względem medycznym każdy niepożądany niekontrolowany rozrost tkanek wymaga usunięcia i przebadania. Pod względem etycznym, każdemu zwierzęciu należy się opieka zapewniająca wolność od choroby, bólu i cierpienia. Wyleczenie nie zawsze jest jednak możliwe, a leczenie często może okazać się bardziej szkodliwe od samej choroby. Natychmiastowa reakcja Opiekuna daje największe szanse na powodzenie leczenia, więc na pewno nie warto czekać i "obserwować" zmian bez kontroli lekarza weterynarii. Nie warto również ulegać pokusie zaniechania badań - istnieją zmiany, które faktycznie nie wymagają interwencji, ale do podjęcia tej decyzji niezbędna jest pewność diagnozy. Nieleczone choroby nowotworowe, rozrostowe czy zapalne, sprawiają pacjentom ból, dyskomfort, a także wyniszczają organizm i skracają życie zwierzęcia. Nauka dawno już udowodniła, że brak czytelnego dla człowieka sygnału ze strony zwierzęcia nie jest jednoznaczne z tym, że ono nie cierpi. Zwierzęta mają w swojej naturze maskowanie objawów, bo w ich świecie każda oznaka słabości może oznaczać śmierć z ręki drapieżnika. Nie zaniedbujmy swoich pupili tylko dlatego, że nie rozumiemy ich języka.
Autorką tekstu jest lek. wet. Urszula Grzesiuk.
W tworzeniu artykuły brały udział lek. wet. spec. chorób zwierząt nieudomowionych Sylwia Pietrzak, lek. wet. spec. chorób zwierząt nieudomowionych Aleksandra Bobińska, lek. wet. Dominika Jankowska, lek. wet. Agnieszka Wdowiarska.
Autorką zdjęcia użytego w grafice jest lek. wet. Agata Godlewska, zdjęcie wykonano w Hoteliku Krecik.